Po wojnie koniecznie było zorganizowane autobusów do obsługi połączeń lokalnych i międzymiastowych. Zniszczenia wojenne uniemożliwiały szybkie uruchomienie produkcji, brakowało kadry i projektów. Sytuację trzeba było ratować zakupem taboru zza zachodniej granicy. Jednym z działań był zakup podwozi Leylanda, które karosowano w zakładzie w Mielcu. Autobusy te skierowano do PKSów. Ciekawostką były hamulce próżniowe i kierownica po prawej stronie.